Przechodzę obok boiska, gdzie grupka nastolatków gra w piłkę nożną. Dostrzegam, że jeden z chłopaków ma gwizdek i odgrywa rolę sędziego – moje ciało chce iść dalej, ale ja czekam i kiedy w końcu chłopak używa zawieszonego na szyi gadżetu, już wiem, że to dzień bez bólu. Jeśli głowa miałaby mi dać dziś o sobie znać, dałaby zaraz po tym dźwięku, ale nic mnie nie boli.
Mijam po drodze wiele osób i z każdą z nich się witam, a z większością zamieniam parę uprzejmych słów. Tak mi mija droga do pracy – nigdy samotnie, zawsze z kimś przy sobie, a kiedy już przekraczam próg budynku, są tylko kolejni ludzie.
Czuję się dobrze w ich towarzystwie. Najlepiej funkcjonuje mi się wśród innych osób.
– Masz dobry humor – zauważa trzymająca nad nami pieczę kobieta, która najczęściej zauważa nasze samopoczucie, może nawet tylko po to, aby dać nam znać, jakie jest, jeśli sami nie potrafimy tego dostrzec.
– Tak, dobrze się czuję – potwierdzam z uśmiechem i wiem, że jest zadowolona, bo na zbliżającej się zmianie nie zawalę.
Siadamy na swoich stanowiskach. Podczas zakładania słuchawek czuję się gotowy, ale wiem, że pierwsza rozmowa jeszcze przede mną, więc czekam.
I nie robię tego długo, bo zaraz słyszę sygnał, który nie powoduje żadnego bólu. Ból czeka nas dopiero, gdy zaczniemy rozmawiać.
Dziewczyna przez dłuższy czas nic nie mówi – przywitała się tylko na wstępie i zamilkła, więc milczymy razem już od jakiegoś czasu. Powodów może być mnóstwo i mimo że staram się nie zaprzątać nimi teraz myśli, one i tak się w nich pojawiają: może potrzebuje jeszcze chwili, aby przyzwyczaić się, że ktoś jest po drugiej stronie, albo wręcz przeciwnie – udaje, że nikogo tam nie ma, i im dłużej milczę, tym lepiej może to sobie zwizualizować. Mogła się też rozmyślić – może zadzwoniła pod wpływem silnych emocji, ale nagle przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz i chciałaby się wycofać. To bardzo możliwe, bo często się zdarza, ale zwykle w takich przypadkach natychmiast się rozłączają, a ona czeka. Może chce, abym to ja pierwszy się odezwał, może moje zwyczajowe „co słychać?” nie wystarczy? Albo może ono właśnie zbiło ją z tropu.
Powodów może być mnóstwo, więc czekam.
– Nikt nie będzie widział, że dzwoniłam? – pyta w końcu i jest to pytanie, które słyszę notorycznie.
– Jeśli twoje życie nie jest w żaden sposób zagrożone, to ta rozmowa zostaje wyłącznie między nami – oznajmiam, ale to jej nie pomaga. Zwykle po tym stwierdzeniu wypuszczają powietrze z ulgą, ale ona nie.
I znowu czeka mnie cisza – daję jej czas.
– Moi rodzice mają prawo wsadzić mnie do szpitala siłą, jeśli jestem już prawie dorosła? – pyta.
– Jeśli mają ku temu podstawy…
– Ja nie mogę iść do szpitala, rozumie pan? – przerywa mi. Czuję, że się odblokowała, chociaż na chwilę, i staram się uważać, żeby nie zamilkła ponownie. – Przecież ja tego nie przeżyję – wybucha w końcu i zanosi się płaczem.
– Chcesz mi powiedzieć, dlaczego twoi rodzice podjęli taką decyzję? – zadaję pytanie, kiedy słyszę, że płacz jest coraz cichszy. Dziewczyna mamrocze coś pod nosem. – Przepraszam, nie dosłyszałem – mówię, choć ona dobrze to wie. Celowo powiedziała to w taki sposób, abym nie usłyszał.
– Bo według nich za mało jem – powtarza, tym razem głośniej.
– A jak jest twoim zdaniem?
– Nie głodzę się przecież – mówi. – Po prostu chcę utrzymać wagę, moja dziewczyna mówi mi, że wyglądam pięknie, więc nie chcę tego zepsuć.
– Nie wiem, ile powinnaś ważyć – stwierdzam – ale myślę, że twoi rodzice się martwią i skoro sięgają już po takie środki, to być może mają powody sądzić, że twoje zdrowie nie jest w najlepszym stanie. Co ty na to?
– To mój pierwszy poważny związek, nie chcę tego zepsuć – powtarza.
Przychodzi mi do głowy, że jej dziewczyna może ją namawiać do zrzucania wagi, ale nie mówię tego na głos, bo wiem, że moja rozmówczyni natychmiast by się rozłączyła.
–Skoro to poważny związek, to myślę, że ona woli, żebyś była zdrowa.
– Czyli według pana powinnam iść do szpitala, tak jak chcą tego moi rodzice, i nie wiedzieć się z nią przez parę tygodni? – pyta, jakby był to najgłupszy pomysł, na jaki mogłem wpaść. – Nie zadzwoniłam po takie rady, myślałam, że podpowie mi pan, co zrobić, aby jednak tam nie trafić – mówi z wyrzutem.
– Zdrowie jest bardzo ważne – stwierdzam, ale już wyłącznie do siebie, bo dziewczyna się rozłącza.
Jak Dagmara, która ze złością trzasnęła drzwiami swojego pokoju po tym, jak poparłem jej dziadków.
– Też myślę, że ostatnio mało jesz – oznajmiłem, kiedy zapytała mnie o opinię.
– Wiem, że muszę mieć dużo siły jako sportowiec, więc nie jem mało – zaoponowała, a ja nie wiedziałem, czy naprawdę tak myślała, czy tylko mówiła w ten sposób. – Dlaczego bierzesz ich stronę? – zapytała, krzycząc. – Zawsze bierzesz stronę dorosłych – wypomniała mi i zniknęła razem z hukiem, nie dając mi zaprotestować.
Nie potrafię już tego powstrzymać. W każdym dzwoniącym widzę podobieństwo do moich przyjaciół, bo zmieniają się czasy, a wszystko jakby pozostało takie samo. Tym razem mają tylko gdzie zadzwonić – i kogo jeszcze obwinić.
W słuchawce mam chłopaka, którego brat bierze narkotyki, a on nie wie, co z tym zrobić.
– Tomek, skąd ty je bierzesz? – zapytałem, kiedy zobaczyłem zawartość jego piórnika.
– Koledzy taty.
– Przestań, proszę cię, wiesz, co uzależnienie robi z ludźmi, widzisz to na co dzień – prosiłem.
– Zabrałem mu raz te prochy – odzywa się chłopak po drugiej stronie. – Ale nic to nie dało. Trochę pokrzyczał i zaraz załatwił sobie nowe, bardzo się o niego martwię. Co, jeśli jest już za późno?
Zapewniam go, że nigdy nie jest za późno, żeby najlepiej powiadomił o tym kogoś dorosłego, kto będzie w stanie pomóc, a jeśli nie ma kogoś takiego, to powinien zgłosić się na policję.
Chłopak mi dziękuje, ale nieśmiało, jakby nie do końca wiedział, czy moje rady mu pomogły, bo zdawał sobie sprawę już wcześniej, że powinien komuś powiedzieć, dlatego zadzwonił do mnie, ale nie krzyczał. Często krzyczą, gdy powiem coś niezgodnie z ich oczekiwaniami, ale on nie, jakby wiedział, że to jedyne rozwiązanie i nikt nie wpadnie na żadne inne, jakby tylko chciał potwierdzenia, że innego nie ma.
Często dzwonią, bo martwią się o kogoś bliskiego, i kolejny telefon też taki jest. Odbieram od dziewczyny, która jest roztrzęsiona, ale jej głos sprawia wrażenie, że już przyzwyczaiła się do bycia w takim stanie.
– Dzień dobry – wita się, a ja odpowiadam. – Jestem teraz u mojej przyjaciółki – mówi. – Czy mógłby pan z nią porozmawiać? Ona… – nabiera powietrza, jakby nie mogło przejść jej to przez gardło – planuje się zabić, a ja już nie mam pomysłów, co zrobić, żeby ją powstrzymać. Chciałam zadzwonić na alarmowy, ale mi zabroniła, więc dzwonię do was, czy może pan z nią porozmawiać? – ponawia swoje pytanie.
– Jeśli tylko będzie chciała – odpowiadam i zostaję przekazany przyjaciółce. – Cześć, jak się czujesz? – zaczynam.
W odpowiedzi przez dłuższy czas nie dostaję nic, żadnego słowa, nawet śmiechu, którym reaguje część nastolatków, gdy zadaję to pytanie.
Czekam.
– Nie czuję się – odpowiada w końcu. – Nie czuję nic – dodaje. – Może myśli pan, że to niemożliwe, ale naprawdę się nie czuję.
Kiwam głową, lecz ona tego nie widzi.
– Czy zwykle, na co dzień, również się nie czujesz? – dopytuję.
– Nie mogę się czuć jak zwykle, skoro nigdy nie czułam – mówienie wymaga od niej wiele wysiłku; nie czuję w tym gry, którą mógłbym za to winić, nie próbuje mi na siłę pokazać zmęczenia.
– Czy możesz określić, od kiedy trwa to nigdy? – Boję się jej odpowiedzi.
– Był kiedyś ktoś dla mnie ważny – mówi słabo.
Znów czekam i zastanawiam się, czy jej przyjaciółka jest obok, czy nie powiedziałaby mi więcej, gdyby jej nie było, czy wręcz przeciwnie – gdyby nie ona, nie rozmawiałaby ze mną w ogóle.
Słyszę łkanie drugiej osoby i już wiem, że dziewczyna, która do mnie zadzwoniła, jest w pokoju i że zna człowieka, którego ja poznaję po raz pierwszy, albo chociaż o nim słyszała i wie, co się stało.
– Zniknął i od wtedy się zaczęło albo skończyło, zależy jak na to spojrzeć – wypowiada słowa bardzo powoli i gdybym chciał, mógłbym w każdą przerwę między nimi dodać całe zdanie od siebie.
– Czy tonący powinien chwytać brzytwę, Grześ? – Nathan wyczarował to pytanie z nicości, jak większość swoich słów.
To już jest tylko jej głos, czytający mi myśli przyjaciela, choć staram się pozbyć tego wrażenia.
– Twoja przyjaciółka powiedziała, że planujesz samobójstwo, czy to prawda? – pytam, choć wiem.
Czuję ból dziewczyny, siedzącej w pokoju podczas naszej rozmowy, gdy ta przy telefonie odpowiada mi, że tak. Dziewczyna płacze, chociaż dobrze zdawała sobie z tego sprawę, a moje serce rozrywa się, jakbym to ja siedział przy niej na łóżku.
– Mogłabym być zła, że nigdy wcześniej tego nie zrobiłam, i szczęśliwa, że w końcu się odważyłam, to mogłyby być moje emocje.
Gdyby mogły. Gdyby ktokolwiek był w stanie go rozczarować.
– Czy podasz mi swój adres, abym mógł wezwać karetkę? – pytam, a ona odpowiada, że nie. Bardzo spokojnie, bo to oczywiste, że miałem zamiar to zrobić.
Jej przyjaciółka natychmiast odbiera jej telefon.
– Już dzwonię, już dzwonię, powinnam to była zrobić od razu – i kończy połączenie.
Oboje już wiedzieliśmy, że samobójstwo jej przyjaciółki nie było planami.
– Nieważne, że wzbudzał negatywne emocje, Grześ, ważne, że wzbudzał jakiekolwiek.
– Nie rozumiem – stwierdziłem.
– Się przynajmniej nie jest niczym, kiedy boli – odparł.
Po zakończonej pracy żegnam się ze współpracownikami i kieruję w stronę domu. Prawdopodobnie nigdy nie dowiem się, czy przeżyła, a jeśli tak, to czy wciąż czyta jego myśli i ile jest takich osób.
Stawiam krok za krokiem, zerkam na puste boisko i tęsknię za domem, mimo że to właśnie do niego się kieruję.