Grześ 2011

Maciek zaczął w nocy kaszleć i okazało się, że miał gorączkę.

– Zostanę z nim – powiedziałem tacie, a on zgodził się skinieniem głowy, bo nie było tak naprawdę żadnej innej opcji. – Poproszę znajomych, żeby potem przywieźli mi notatki – oznajmiłem, chcąc utrzymać z nim kontakt, ale na tę informację już nie zareagował. Nie pożegnał się nawet, zanim wyszedł. – Okej, Maciek – westchnąłem, wciąż patrząc w stronę drzwi wyjściowych, jakbym miał nadzieję, że tata zaraz się wróci i przytuli nas obu, mówiąc, że nas kocha, i doda, żebyśmy na siebie uważali, że kiedy skończy pracę, to spędzimy czas razem, ale drzwi pozostały zamknięte. – Musisz wejść pod kołdrę – stwierdziłem, lokując w końcu wzrok na bracie. – Włączę ci jakieś bajki, dobrze?

Pokiwał głową z zadowoleniem – co za wielkie szczęście móc wylegiwać się na kanapie pod kołdrą z pyszną herbatą malinową i oglądać bajki. Ucieszył mnie jego widok tak bardzo, że zaśmiałem się na głos, a on spojrzał na mnie zaskoczony, jakby nie wiedział, co właśnie się stało.

– Kiedyś w tym domu śmiech nie był zaskoczeniem, ciągle się tu śmialiśmy – odparłem mimowolnie w reakcji na jego minę i nagle zapragnąłem podzielić się z nim tymi wspomnieniami, przekazać je uściskiem dłoni. – Nasza mama była najweselszą osobą w całym wszechświecie. – Usiadłem na wielkim fotelu przy nim, a on słuchał moich słów z zaciekawieniem. – I tata też był. – Jeszcze zanim do końca dotarło do mnie, co powiedziałem, przestraszyłem się, że mógłby się zmartwić tym, że o cokolwiek go obwiniam, więc szybko dodałem: – Dopóki mama nie odeszła. – I zdałem sobie sprawę, że to było jeszcze gorsze. – Szkoda, że jej nie poznałeś – westchnąłem w końcu po chwili ciężkiej ciszy, a Maciek zrobił smutną minę. – Ale powiem ci coś, co mi powiedział tata, kiedy umarła. – Wiedziałem, że to nieodpowiedzialne, bo Maciek był chory, ale wziąłem go za rękę i zaprowadziłem na zewnątrz. – Powiedział mi. – Wskazałem na niebo, które nie było gwieździste jak wtedy, pływały po nim chmury. – Że mama jest tam – uśmiechnąłem się – i na nas patrzy.

– Naprawdę? – zapytał, a ja wziąłem go na ręce i zaniosłem z powrotem na kanapę.

– Ja w to wierzę – powiedziałem i naprawdę wierzyłem, że właśnie tak tata mógłby powiedzieć, gdyby się wtedy nie śpieszył. Gdyby chciał mieć ze mną jeszcze cokolwiek wspólnego. – Myślę, że właśnie w tym momencie na nas patrzy i uśmiecha się do nas bardzo szeroko, bo cieszy się, że się sobą opiekujemy.

Maciek objął mnie mocno za szyję.

– Tata nie mówił mi o mamie – wyznał ze smutkiem.

– Wiem, Maciek – przyznałem. – On już w ogóle prawie nie mówi.

Kiedy zostawiłem brata pod okiem taty, skierowałem się do przyjaciela i nie sądziłem, że cokolwiek się zmieni – spodziewałem się go zastać leżącego bez sił na łóżku, wpatrującego się w ścianę i tak było, ale potem zaczął krzyczeć.

Nie zdawałem sobie sprawy, że ma w sobie aż tak wielkie pokłady energii, bo przecież ledwo był w stanie odwrócić się na drugi bok, ale krzyczał naprawdę głośno i głośno płakał, jakby już nie umierał albo właśnie to robił.

Jego twarz była czerwona, a ciało miał niesamowicie napięte – widziałem wszystkie jego żyły na szyi i rękach – łzy spływały mu po policzkach i zaczął uderzać głową w poduszkę, a potem w ścianę.

– Nathan, Nathan, spokojnie. – Starałem się odciągnąć go od ściany, pytałem, co mu jest i jak mogę pomóc, ale w odpowiedzi jedynie uderzył mnie pięścią w szczękę. Bardziej niż ona zabolało mnie serce.

Tata Nathana zadzwonił na pogotowie. Trzymaliśmy go we dwóch, w oczekiwaniu na przyjazd ratowników.

Przytłumiony jęk mojego przyjaciela, otumanionego lekami uspokajającymi, był ostatnim dźwiękiem, który usłyszałem w tamtym roku – huk fajerwerków rozbrzmiał chwilę później.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *