Większość osób gra właśnie w pokera. Tomek i Nathan zmuszeni są wciąż przypominać pozostałym, który układ kart jest silniejszy, mimo że na środku stołu leży rozrysowana przez nich na kartce ściąga.
Ojciec Tomka nauczył ich grać, gdy byli jeszcze dzieciakami. Jego syn często właśnie w ten sposób zdobywał później pieniądze.
– Chciałbym cię o coś zapytać – słyszę. – podejdziesz na moment?
Odchodzę z Leonem bliżej schodów i słucham.
Może Nathan ma rację, kiedy mówi, że moje słowa nic nie znaczą. Jestem po brzegi wypełniony ciekawostkami, ale brak we mnie jakiejkolwiek użytecznej wiedzy. Gdyby otworzyć encyklopedię na losowej stronie i przeczytać z niej jeden akapit bez żadnego kontekstu – to właśnie ja.
Ludzie wciąż przychodzą do mnie z pytaniami, a ja wyrzucam z siebie różne słowa, ale prawda jest taka, że nie wiem, jak im pomóc.
– Gwiazda się potknęła.
– Co? – zaśmiałem się. Siedzieliśmy z Nathanem na drzewie krótko po śmierci mamy. Był to jeden z ostatnich razów, kiedy wspiął się ze mną na drzewo.
– Spójrz, spada – zwrócił moją uwagę, wymierzonym w górę palcem. – Jakie masz życzenie?
– Wierzysz w to? – zapytałem, a on wzruszył ramionami.
Powinienem sobie zażyczyć, cofnięcia się w czasie, tak by mama do mnie wróciła, ale jedyne, czego wtedy chciałem to wiedzieć, jak pomóc. Dlaczego tata i Nathan umierają, skoro robię co w mojej mocy, żeby przestali.
Stoję z Leonem nieco dalej od reszty i słucham. Pyta o Nathana, zawsze o niego pytał. Od samego początku, od kiedy po raz pierwszy odeszliśmy nieco dalej od reszty, pytał właśnie o niego.
– Kochasz go, prawda?
– Tak – odpowiedziałem.
– Słyszałem, że prawie nie podszedłeś przez niego do matury – zaśmiał się cicho.
Nie dopytałem, skąd o tym wie, pewnie od Natalii lub Tomka, ale równie dobrze mógł to być ktokolwiek inny, bo wiele osób wiedziało jak Nathan wpadł w panikę tuż przed wejściem na salę, nie zdążyli nawet sprawdzić jego dowodu. Miał trudności z oddychaniem i zemdlał.
Długo był nieprzytomny, siedziałem przy nim na korytarzu i czekałem na przyjazd karetki, kiedy ktoś chwycił mnie za ramię.
– Chodź, Grześ, musimy zacząć i tak mamy parę minut opóźnienia, nauczyciel mówi, że nie może być więcej – Tomek próbował siłą podnieść mnie z podłogi.
– Muszę z nim poczekać – oponowałem.
– Nie musisz – złapał mnie za twarz i patrząc mi w oczy dodał: – z Nathanem będzie dobrze, jak zwykle, podejdzie do egzaminu w drugim terminie, ale ty jeśli chcesz się dostać na ten swój wymarzony kierunek to musisz podejść do niego teraz, rozumiesz? Na twoje miejsce będzie mnóstwo innych chętnych – chciałem zaprotestować, ale nie pozwolił mi na to. – Maciek czeka na ciebie w domu, napisz ten egzamin i wracaj do niego – tak zrobiłem.
– Na szczęście tylko prawie – wzruszyłem ramionami.
– Słuchaj, chciałem zapytać… – zaczął niepewnie. – Nathan o tym wie?
– Tak, wie – odparłem zaskoczony. – Skoro nawet dla ciebie to oczywiste – zaczęliśmy się śmiać. Leon rzadko potrafił domyślić się czegoś, co nie zostało powiedziane wprost.
– Czy w takim razie powinienem sobie odpuścić? – zapytał poważniej. – Nie chciałbym psuć czegokolwiek między wami.
Pokręciłem wtedy głową i przeszło mi przez myśl, że jeśli ktoś będzie mógł popsuć cokolwiek między Nathanem i człowiekiem, którego kocha, będę to ja.
– Nie, Leon – westchnąłem. – między mną a Nathanem nie ma… – nie miałem pojęcia, jak mu to wytłumaczyć, nie mogłem powiedzieć, że Nathan mnie nie kocha, bo wiedziałem, że to nieprawda. Sam nie mogłem jednak dojść do tego, czego nie ma między mną i Nathanem. – jesteśmy przyjaciółmi.
Leon pokiwał głową.
– Chcę, żebyś wiedział, że ja nigdy między wami nie stanę. Nigdy nie zrobię niczego, co mogłoby wpłynąć na waszą relację – zapewniłem. – szanuję jego decyzję, po prostu bądź dla niego dobry.
– Czy to znaczy, że… – uśmiechnął się niepewnie.
– Tak, ty też mu się podobasz – zaśmiałem się, widząc jego radość. – ale jeśli go skrzywdzisz…
– Jasne – przerwał. – nie musisz niczego więcej dodawać, rozumiem.
To Nathan zapytał mnie, dlaczego na to pozwoliłem.
– Mogłeś mu wtedy powiedzieć, żeby sobie odpuścił, nie musiałbyś teraz na nas patrzeć – zmrużył oczy, starając się zrozumieć moje postępowanie.
– Uwielbiam na was patrzeć – odparłem.
Nie przeszło mi nawet przez myśl, że mógłbym odpowiedzieć Leonowi w inny sposób, bo chociaż nie rozumiałem, dlaczego akurat on, widziałem, jak Nathan przy nim rozkwita.
Naprawdę uwielbiałem patrzeć na niego, kiedy był zakochany.
Kiedy się poznali Leon był wulkanem energii, wszędzie było go pełno, pił czarną kawę i nie pojmował wielu rzeczy.
Na początku Nathan się go przestraszył, ale Nathan bał się wielu ludzi na początku.
Kuby, który mówił niewiele, ponieważ zostawiał mu zbyt dużo przestrzeni na własne myśli. Darka, który mówił cały czas i nie pozostawiał mu jej w ogóle. I ojca Leona, który układał zdania w stonowany sposób, ponieważ był dorosłym i stonowanym mężczyzną.
Leon krzyknął na Nathana, kiedy się poznali, ten się go wystraszył, a jednak z jakiegoś powodu się w nim zakochał.
Z wiekiem Leon zrobił się łagodniejszy, zwolnił, w przeciwieństwie do pozostałych, maniera w jego głosie jest coraz mniej widoczna i wydaje się, że Nathan boi się już tylko tego, że kiedyś go straci.
– Dlaczego akurat Leon? – zapytałem go kiedyś.
– Ponieważ tak wybrałem – odpowiedział niemal natychmiast, bez chwili zastanowienia.
Patrzeliśmy sobie w oczy. Nathana w ogóle nie zdziwiło to, że po chwili na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Kręciłem głową, śmiejąc się. Chciałem mu powiedzieć, że podjął dobrą decyzję, ale kim ja byłem, żeby je wartościować? Więc stałem po prostu naprzeciw niego, patrzyłem mu w oczy i byłem szczęśliwy. Bo wybrał.
Powiedział to parę dni po ich pierwszej rocznicy. Niedługo potem były urodziny Leona, na których Dagmara zapytała, czy Leon nie jest o mnie zazdrosny.
Chciałem jej powiedzieć, że nic mi o tym nie wiadomo, ale Nathan stał przy nas i wtrącił się:
– Dlaczego miałby być?
Czasem bolało mnie serce po jego słowach. Bywały momenty, że robił to celowo, chciał, żeby mnie bolało, ale to nie był taki moment. Wtedy zapytał o to szczerze, może nawet lekko przestraszony, jakby się bał, że robi coś nie tak, przez co daje Leonowi powód do zazdrości.
Nikt mu nie odpowiedział, a ja uświadomiłem sobie, że może nie miałem racji, że nie jestem w stanie nic między nimi zepsuć.
Leona nie szokowało to jak blisko siebie jesteśmy, albo po prostu o tym nie mówił.
– Masz – podał mi klucz do mieszkania. – Nathan prosił, żebym dorobił przy okazji też jeden dla ciebie.
Jego mina i gest nie zdradzały nic, ani niezrozumienia, ani złości, ani rozbawienia. Po prostu dał mi klucz do ich wspólnego mieszkania.
– Nie będę go nadużywać – obiecałem, bo czułem, że powinienem to powiedzieć, ale on nie zareagował.
Często byłem tam, gdy wracał z pracy. Zastawał mnie i Nathana w salonie lub kuchni, czasem na podłodze a czasem na łóżku i nigdy nic nie mówił. Nie kazał mi się wynosić, nie spojrzał krzywo.
Może tylko ja widziałem tę intymność między mną a Nathanem. Może Nathan miał rację i nie było żadnego powodu, dla którego Leon mógłby być zazdrosny.
To Natalia częściej dawała mi do zrozumienia, żebym sobie odpuścił. Twierdziła, że robi to ze względu na mnie, ale wiedziałem, że tak naprawdę chodzi jej o brata. Bo Leon nie był zazdrosnym człowiekiem, więc ona była zazdrosna za niego.
Leon nie był naiwny, ale miał naprawdę dużo zaufania do ludzi wokół, dlatego jeśli zarówno ja jak i Nathan zapewniliśmy go, że wyłącznie się przyjaźnimy, Leon tego nie kwestionował.
– Mi to trochę wygląda tak, jakby on się bał między wami stanąć, bo jest pewien, że Nathan wziąłby twoją stronę w razie jakiegoś konfliktu – powiedział kiedyś Maciek.
Ale ja nie byłem tego pewien.
– Grześ, nikt nigdy nie będzie wiedział o mnie tyle, co ty – wyznał niedługo po wyprowadzce ze swojego rodzinnego domu, kiedy pomagałem mu się rozpakować. – Nikt nigdy nie spędzi ze mną tyle czasu, nikt nie odwiedzał mnie tak wiele razy w szpitalach i nie przychodził do mnie dzień w dzień, kiedy nie potrafiłem wyjść ze swojego pokoju. Jesteś częścią mojego życia, kocham cię, ale tylko dlatego, że spędziliśmy razem całe życie, nie znaczy, że musimy układać je sobie razem. Gdyby nie ty nie byłoby mnie tutaj, ale dalej już mogę iść sam. Nie wyrzucam cię z mojego życia – dodał natychmiast. – chcę się z tobą przyjaźnić, aż do śmierci, ale to tyle.
Mija kolejna rocznica i kolejne urodziny, a ja wciąż tu jestem, bo Nathan nie wyrzucił mnie ze swojego życia, po prostu nie chce go ze mną układać.
Słucham, o czym mówi Leon i potakuję.
Co jakiś czas budzi się we mnie nadzieja, ale teraz po raz kolejny przypominam sobie, że moje słowa nic nie znaczą.
Ludzie jeszcze tego nie dostrzegli – ja sam przez większość czasu wolę tego nie widzieć –przekładają moje rady nad swoje uczucia, wierząc, że im to sprzyja, że osoba trzecia jest w stanie zobaczyć więcej i lepiej, zamiast samemu podjąć decyzje. Rzucają swoją odpowiedzialnością, a ja ją łapię.
Leon pyta o Nathana, zawsze o niego pyta.
Od samego początku ich relacji byłem konsultantem. To ja wiedziałem, jak zareagować w określonej sytuacji, to ja wiedziałem, co Nathan ma na myśli, kiedy przerywa wpół zdania.
Nigdy nie stanąłbym między nimi, dlatego szczerze mu odpowiadam. Bo nawet gdybym mógł w każdej chwili to zakończyć, nie miałbym serca tego zrobić.
Nathan traci ostatnie żetony w grze. Śmieją się wszyscy, ale on patrzy na Leona. To z nim przeżywa tę chwilę. Tak wybrał.