Grześ 2005

Gdyby to nie była szpitalna kartoteka, można byłoby go śmiało uznać za recydywistę, niezdolnego wkroczyć na ścieżkę legalnego życia, ale te dokumenty nie były dowodami na jego przestępstwa.

– Dlaczego nie powiesz im, co się naprawdę stało? – zapytałem, kiedy po raz kolejny usłyszałem, jak Nathan mówi pielęgniarce, że sam sobie zrobił krzywdę. – Dlaczego bierzesz na siebie winę za wszystko?

– Po prostu mama… – i przerwał, więc czekałem na ciąg dalszy, ale okazało się, że go nie ma.

– No. – Ponagliłem ruchem ręki. – Niby co mama? – podniosłem nieco głos, a przyjaciel spojrzał na mnie zdezorientowany, jakby nie wiedział, czego od niego oczekuję.

– Po prostu – powtórzył. – Mama. – Jakby to była odpowiedź.

– Nie możesz brać jej winy na siebie, to nie jest w porządku. – Spojrzał na mnie wtedy ze współczuciem, jakbym to ja, a nie on, doświadczał w domu przemocy. – Po prostu powiedz to lekarzom, oni coś z tym zrobią. Jak nic nie zadziałasz, to ona nie przestanie.

Nathan pokiwał głową, jakby już się z tym pogodził, a jego tata wyszedł z gabinetu lekarza z receptą w dłoni. Kolejne maści i leki przeciwbólowe.

Kiedyś spadliśmy z drzewa i wzbogaciliśmy się o parę siniaków, a Nathan wybił sobie palec. Moja mama zawiozła nas na pogotowie, a lekarka, która często zajmowała się moim przyjacielem, zmierzyła nas wzrokiem.

– Czy to ty jesteś tym kolegą, z którym Nathan ciągle się wygłupia? Zawsze wychodzisz z tego cało, co? – zwróciła się do mnie.

Spojrzałem za siebie. Moja mama właśnie rozmawiała przez telefon z ojcem Nathana, aby powiadomić go, co się dzieje.

– Nie – powiedziałem ze wzrokiem utkwionym na jego twarzy, na której na chwilę zapanowało ledwo dostrzegalne przerażenie. – To pewnie inni koledzy, Nathan ma ich sporo – skłamałem, a on równie niezauważalnie wypuścił powietrze z ulgą.

– No dobrze, obejrzyjmy tę rękę – zwróciła się do Nathana. – Czy jego tata został już poinformowany? – zapytała mojej mamy.

– Tak, powiedział, że będzie jak najszybciej. – I był. Zawsze zjawiał się najszybciej, jak tylko mógł.

Był też inny lekarz, którego Nathan nigdy wcześniej nie widział, bo został mu on przedstawiony.

– Słyszałem, że to nie twój pierwszy raz, kiedy tu lądujesz. – Nathan pokiwał głową, wyrażając skruchę, a we mnie zawrzało na ten widok.

Po powrocie do domu chodziłem niespokojnie dookoła. Czułem, że wciąż coś się we mnie gotuje, i nie wiedziałem, jak się pozbyć nagromadzonego ciśnienia.

– Grześ – odezwała się mama, siedząca na fotelu w salonie i patrząca na mnie, kreślącego stopami kolejne koło. – Chodź do mnie. – Usiadłem przy niej na podłokietniku, a ona złapała mnie za dłonie, które drżały. – Przejmujesz się sytuacją z Nathanem, tak? – Pokiwałem głową i zagryzłem wargi, żeby nie zacząć krzyczeć. – Co o tym myślisz? – zachęciła mnie.

– Dlaczego to on ma ponosić karę za coś, czego nie zrobił? To niesprawiedliwe – oznajmiłem. – To ona powinna. A on przeprasza, jakby to wszystko była jego wina. – Na koniec wydałem z siebie dźwięk do niczego niepodobny, powstały tylko po to, aby w jakikolwiek sposób się wyładować.

– Tak, wiem, że to niesprawiedliwe – westchnęła. – Posłuchaj, takimi sprawami zajmuje się policja, ale jeśli Nathan nie jest w stanie powiedzieć o tym nawet lekarzom czy nauczycielom w szkole, to niestety wątpię, że zwierzy się z tego funkcjonariuszom. – Zaświtało mi wtedy, że muszę do tego doprowadzić, przekonać go, a jeśli trzeba będzie, to zmusić siłą, by wyznał, jak było naprawdę. – A nikt z nas nie jest w stanie opisać żadnej konkretnej sytuacji, kiedy mama zrobiła mu krzywdę – kontynuowała. – Bo nigdy nie widzieliśmy tego na własne oczy.

– Ale ja o tym wiem – upierałem się.

– Ja też. – Pokiwała głową z bezsilnością, jakby już kiedyś próbowała tego nie zostawić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *