Grześ 2008

Sam bardzo rzadko bywałem pacjentem w szpitalach, ale niezwykle często poznawałem je z perspektywy odwiedzającego. Nathan lądował tam dość regularnie ze względu na słabą odporność swojego organizmu, a potem – coraz częściej – przez swoje autodestrukcyjne działania Jakby mu brakowało mamy w domu.

Kiedy tylko było to możliwe, Nathan wybierał w salach łóżka postawione przy ścianie.

– Wtedy mam widok na wszystko, co się dzieje – wyznał mi. – Nic nie nadejdzie z drugiej strony, gdy skupiam się na jednej.

Wspomniałem mu, że nie ma podglądu na to, co dzieje się pod jego łóżkiem, i mimo że natychmiast tego pożałowałem, jedyne, co dostałem w reakcji, to znowu ten wzrok, jakbym nic nie rozumiał i nic nie przeżył.

– Potwory nie chowają się pod łóżkiem, Grześ.

Siedział tam, gdy przyszedłem go odwiedzić, a przy łóżku kucała pielęgniarka, chwytając się jedną ręką za jego poręcz, aby utrzymać równowagę. Ja też się schyliłem, ale nie trzymałem poręczy – rzadko zajmowałem czymś ręce, będąc blisko niego – a nad nami stał jego tata, z którym przyszedłem.

Pielęgniarka miała zaprowadzić go do jednej z pracowni.

– Nathan, chodź – powiedziała. – Przecież nie raz już miałeś takie badanie, wiesz, że to nic strasznego.

Spojrzałem na przyjaciela, który wcale się nie bał i nie kulił się przy ścianie z podkurczonymi nogami.

– Nathan, nie wygłupiaj się i wyjdź, dobrze? Utrudniasz pani pracę – stwierdził jego tata.

Zmarszczyłem brwi, a w momencie, kiedy zauważyłem, jak jego tata chce wyciągnąć go spod łóżka, gwałtownie zaprotestowałem:

– Proszę tam nie wchodzić, tam jest jego bezpieczne miejsce – oznajmiłem. – Dookoła tego łóżka jest niewidzialna bariera, nikt oprócz Nathana nie potrafi przez nią przejść.

Nathan wyszedł, gdy tylko się na moment oddaliliśmy, i poszedł posłusznie na badania, a kiedy wrócił, spojrzał mi w oczy.

– Niewidzialna bariera? – zapytał. – To głupie, nie jestem już dzieckiem.

– Dlaczego wbiegłeś pod łóżko?

– Grześ, wyobrażona ściana nie zadziała. Nie zadziałałaby, nawet gdyby była prawdziwa.

Wrócił do domu – zawsze w końcu wracał, nie tak jak jego siostra – a ja czekałem, aż znowu tam wyląduje – bo zawsze wracał.

Stałem w kuchni i zmywałem naczynia, kiedy za oknem zobaczyłem jadącą na sygnale karetkę.

– Zaraz wracam – rzuciłem do taty, który oglądał bajkę z moim bratem. Nie wiedziałem, czy mnie usłyszał.

Pobiegłem za sygnałem i moje przypuszczenia się potwierdziły, bo karetka została wezwana do domu mojego przyjaciela. Przez chwilę miałem nadzieję, że to Nikola wróciła do domu.

– Co się stało? – zapytałem taty Nathana i zobaczyłem, że nosze, na których leży mój przyjaciel, są już w karetce.

– Nathan próbował zrobić sobie krzywdę – odparł. – Muszę z nimi jechać.

Położył mi rękę na ramieniu i dodał, że zadzwoni i powie mi, gdy dowie się czegoś więcej. Zrobi to natychmiast – jak mój ojciec. A potem wsiadł do oznaczonego pojazdu i odjechali. Sygnał zniknął tak szybko, jak się pojawił.

Kręciło mi się w głowie, więc usiadłem na ziemi, a potem się na niej położyłem, bo świat wirował mi przed oczami. Usłyszałem szybki, płytki oddech nade mną i zobaczyłem mojego tatę z Maćkiem na rękach. Natychmiast się podniosłem.

– Tato, biegłeś? – zapytałem zszokowany. – Usiądź, na pewno się bardzo zmęczyłeś – mówiłem szybko. – Daj mi go, nie jest już taki lekki, żebyś go dźwigał. – Odebrałem brata z jego ramion i usiedliśmy na schodach przed drzwiami domu mojego przyjaciela.

– Co się stało? – zapytał tata.

Od kiedy ambulans odjechał, zrobiło się bardzo cicho i jego głos wydawał mi się głośniejszy niż zwykle.

– Nie wiem, Nathan próbował sobie coś zrobić – powiedziałem. – Naprawdę nie musiałeś za mną przychodzić, jesteś zmęczony – dodałem, ale tata to zignorował.

Kiedyś nie męczył się tak szybko, prawie w ogóle, ale teraz jego mięśnie gdzieś znikały.

– Coś się u niego dzieje, a ja nie wiem co i przez to nie mam pojęcia, jak mógłbym mu pomóc – westchnąłem.

– Nie jesteś za to odpowiedzialny – powtórzył jak niedziałające zaklęcie.

– Wiem – przyznałem. – Wiem, ale tak bardzo żałuję, że on już się nie śmieje, żałuję, że cokolwiek zrobię, to nie będę w stanie go zrozumieć, że to nie jest takie proste, jak mi się wydawało. Chciałbym, żeby kiedyś mógł poczuć takie szczęście, jakie ja odczuwam, kiedy jestem przy nim – wydukałem, łamiącym się głosem.

Tata objął mnie ramieniem, a ja starałem cieszyć się tym momentem, bo dawno nie byliśmy tak blisko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *