Grześ 2014

Obiecałem tacie, że kiedyś znajdę pracę i mu pomogę, nie sądziłem tylko, że on już wtedy nie będzie w stanie pracować, ale to nic – zasługiwał na odpoczynek. Szukanie pracy okazało się trudniejsze, niż myślałem i dużo ciężej było wkomponować ją w ilość moich obowiązków, więc póki chodziłem do szkoły, postanowiłem postarać się o pracę jedynie w dni od niej wolne.

– Wiesz co, młody, wziąłbym cię na bar, ale w tym wieku nie możesz jeszcze pracować w miejscu, gdzie masz bezpośrednią styczność z alkoholem – mówił właściciel klubu, do którego wszedłem, wiedziony ofertą pracy wywieszoną na drzwiach. – Najchętniej widziałbym cię w roli tancerza. – Uśmiechnął się do mnie dwuznacznie. – Ale no widzisz, ta sama sytuacja, za młody jesteś – wyjaśnił, gdy zorientował się, że nie reaguję na jego mimikę twarzy.

– Może jako kelner? – zaproponowałem, a kiedy zapytał, dlaczego tak bardzo zależy mi na pracy tam, zawahałem się, zanim postawiłem na szczerość. – Osobie w moim wieku bardzo ciężko, jak pan widzi, znaleźć pracę. – Zaśmiał się. – A ogromnie jej potrzebuję. Mam brata i tatę, który nie jest w stanie już nas utrzymywać. Obiecałem mu, że jakoś pomogę. – Widziałem, że moja historia nie wzbudzała w nim współczucia, ale przypatrywał się moim ustom, więc mówiłem dalej. – Nie chcę, żebyśmy trafili do domu dziecka. – W tamtym momencie przerwał mi.

– Dobra, dobra, wystarczy, rozumiem, potrzebujesz roboty, okej, tak się składa, że ja potrzebuję pracownika, więc pójdziesz na bar. – Uśmiechnąłem się szeroko z niedowierzaniem i zacząłem dziękować. – Pokażę ci wszystko, co i jak, ale są warunki. – Pokiwałem poważnie głową. – Oczywiście żadnej umowy i nikomu pary z ust, że tu pracujesz. – Wykonałem gest zasuwania suwaka na ustach. – Dostaniesz spoko stawkę, ale jak coś zepsujesz, to będę ci potrącać.

– Jasne, wszystko rozumiem, naprawdę bardzo panu dziękuję.

– Nie mów do mnie pan – zaprotestował i przedstawiał się. – I uśmiechaj się często do klientów, dobra? – Znów spojrzał na moje usta, a ja byłem zbyt szczęśliwy, żeby się tym przejąć.

Bardzo chciałem pochwalić się tacie, że pracuję, ale obiecałem, że nikomu nie powiem.

– Maciek, powiem ci coś w sekrecie, ale nie wolno nikomu o tym mówić, dobra? – szeptałem do brata, chcąc stworzyć tajemniczą atmosferę, mimo że nie było w domu nikogo, kto mógłby nas usłyszeć.

– Tak – pisnął podekscytowany, bo dzieci uwielbiają sekrety.

– Mam pracę – powiedziałem mu na ucho, a on zasłonił usta rękami, żeby nie krzyknąć. – Nikomu ani słówka – zaśmiałem się. – To tajemnica – dodałem i wyciągnąłem mały palec, na który złożyliśmy sobie przysięgę. – Tylko my o tym wiemy.

– A Nathan? – zapytał mnie brat. – Przecież mówisz mu o wszystkim.

– Tak, faktycznie, jemu też powiem.

Oprócz chodzenia do szkoły i pracy pomagałem w miejskiej świetlicy w ramach wolontariatu. Brałem brata ze sobą, bo mógł bawić się tam z innymi dziećmi i nie musiał siedzieć w domu z umierającym tatą.

Zdarzało się, że dzwonił do mnie wtedy Nathan i pytał, czy mam czas go odwiedzić, a ja z bólem serca odpowiadałem, że przyjdę wieczorem. Tylko raz z pośpiechu odparłem, że oczywiście – że dla niego zawsze mam czas.

Zerknąłem w stronę opiekunki obiektu i widziałem, jak kiwa głową, pozwalając na moje wyjście i potwierdzając, że będzie miała oko na Maćka w czasie mojej nieobecności.

Poruszałem się na nogach. Wszystko wydawało się być blisko siebie, dopóki nie chciałem gdzieś dotrzeć natychmiast.

– Jestem – wpadłem zadyszany do jego pokoju.

– Nie musiałeś biec – powiedział.

Łzy pociekły mi po twarzy i padłem przed nim na kolana, obejmując go w pasie i trzymając głowę w jego nogach. Wzdrygnął się, gdy to zrobiłem.

– Nie potrzebuję przytulenia – stwierdził.

– Wiem, to ja go potrzebuję – odparłem i płakałem wiele minut, wtulając się w jego ciało. Gładził mnie po włosach, kiedy oprzytomniałem i zrywając się, powiedziałem: – Muszę wracać, zostawiłem Maćka.

– Nie obchodzi mnie to – odparł stanowczo i chwycił mnie za ramię, nie pozwalając mi wstać. – Ty jesteś, Grześ. Ty. Nieważne, co twój tata i co Maciek, i co ja – wymieniał. – Grześ, ty płaczesz ze zmęczenia.

– Ja po prostu chcę pomóc.

– To przestań.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *