Na zewnątrz

– Drugiego dnia, kiedy się na siebie natknęliśmy, bałem się, że cię nie znajdę – powiedzieliśmy.

Nasze głowy nie synchronizowały się, nie wymówiliśmy tych słów jednocześnie. Nie pamiętam, który z nas to powiedział, a który się zgodził. Czyje oczy potwierdziły, że bał się tego samego. Który z nas przyznał, że kiedy przyszedł tam po raz drugi to przyszedł dla niego, ale obaj to powiedzieliśmy. Baliśmy się, że się nie znajdziemy, bo prawda była taka, że kiedy spotkaliśmy się po raz drugi, przyszliśmy tam dla siebie.

Podczas pełni księżyca, jego blask wpadł mu do oczu. Nie widziałem w nich nic poza tym biały odbiciem. Patrzał na mnie, a ja odgarnąłem mu włosy w twarzy.

– Wydaje mi się, że jesteś miejscem, do którego zawsze miałem dojść – powiedziałem mu wtedy. – chyba wszystkie ścieżki prowadziły mnie właśnie do ciebie.

Jego skronie były ciepłe, chociaż wiało, ale w tamtej chwili się tym nie przejmowałem. Dopiero później pomyślałem, że nie powinien był wychodzić w taką pogodę z domu z powodu gorączki. W tamtej chwili jednak był moim drogowskazem.

– I świecisz.

Skakaliśmy w biegu. Zaczął się coraz więcej ruszać, myślałem, że to dobry znak. Myślałem, że to dlatego, że miał coraz więcej siły, ale siły miał coraz mniej. Bo choć początkowo usilnie starałem się nie zwracać na to uwagi to nie mogło mi to umknąć, w końcu musiałem to przyznać przed sobą – oddychał coraz gorzej. Męczył się coraz szybciej. Co z tego, że skakał, biegnąc, skoro robił to tylko przez pół minuty. I chociaż chciałem myśleć, że te pół minuty jest bardzo długim czasem, to nie było.

Przestawał biegać zanim ja dobrze się rozpędzałem, by biec za nim.

Pewnego razu wszedł na wodę. I wpadł do niej, ale potem próbował jeszcze raz i jeszcze raz. Za trzecim lub czwartym razem przyłączyłem się do niego, stawiałem bosą stopę na wodę i próbowałem się na niej utrzymać. Obaj wiedzieliśmy, że to co próbujemy zrobić jest niemożliwe, ale żaden z nas tego nie powiedział. Nie mówiliśmy nic tamtej nocy.

Tamtej nocy próbowaliśmy chodzić po wodzie.

Nie udało nam się. Nie byliśmy z tego powodu rozczarowani, od początku wiedzieliśmy, że się nam to nie uda, nawet jeśli nie chcieliśmy tego przed sobą przyznać.

Przestaliśmy próbować kiedy słońce zaczynało wschodzić. Wtedy jeszcze po raz ostatni rozpędziłem się i wbiegłem na wodę. Mógłbym przysiąc, że utrzymałem się na powierzchni dłużej niż wcześniej. Może gdybyśmy spróbowali jeszcze parę razy…

Ale nie spróbowaliśmy, bo musiałem iść do szkoły, a Julian drżał już wtedy z zimna.

Przez kolejne parę nocy się nie widzieliśmy, źle się czuł. Po raz pierwszy od miesięcy nie widzieliśmy się parę nocy z rzędu.

Nie chodziłem do lasu bez niego. Nigdy też nie byłem u niego w domu, może to nie ja uczyniłem z niego tajemniczą część mojego życia. Może on to zrobił ze mną.

Poznałem go z moim bratem, parę razy minął się w naszym domu z Nathanem, czekając na mnie po szkole poznał się z Zuzą, z którą później spędzaliśmy razem czas. W ciągu dnia. Był obecny w moim życiu w ciągu dnia. Nie mogłem powiedzieć, że nikt z moich znajomych go nie znał, najważniejsze osoby w moim życiu go znały. Był w moim domu. Nie mogłem stwierdzić, że nie istnieje skoro był w moim domu i Grześ go tam widział.

Ale jego rodzice nie widzieli mnie ani razu, aż do tamtego dnia w szpitalu. Nigdy nie byłem w jego domu, ani w warsztacie, w którym pracował. Nie znałem jego znajomych. Może to on trzymał mnie w tajemnicy, może to więc on wymyślił sobie mnie, nie ja jego.

Nie pisaliśmy do siebie wiadomości, nie mam żadnych dowodów na to o czym rozmawialiśmy. Dzwoniliśmy tylko do siebie. Jedyne co mogę zobaczyć w historii mojego telefonu to godzinne połączenia z jego numerem.

Kiedy źle się czuł i nie mogliśmy się spotkać, łączyliśmy się przez telefon. Stawiałem go obok siebie na biurku i odrabiałem parce domowe, brałem go ze sobą do kuchni i opowiadałem o tym co gotuję.

– Jakbym oglądał program kulinarny – śmiał się, chociaż jedyne co przyrządzałem to tosty.

Po paru dniach zadzwonił do mnie i powiedział:

– Widzimy się dzisiaj – i się widzieliśmy. I znów było tak jak wcześniej. Znowu biegał i skakał, szybciej, wyżej i był w stanie robić to dłużej.

Kiedy zapytałem, co takiego stało się, że odzyskał siły, myślałem, że powie mi o wizycie w szpitalu, o jakimś zabiegu, który mu pomógł, o lekach, ale on powiedział tylko:

– Odpocząłem.

Nie próbowaliśmy już chodzić po wodzie, ale pewnego razu zaprowadził mnie przed czerwony, zardzewiały samochód i weszliśmy jego dach.

– Nie przejmuj się, to złom.

Pozwolili mu go zabrać i przy nim grzebać, ale jego tata nie wiedział, że nim jeździł. Nie wiem, czy zabiłby go za to, że jeździł samochodem, który mógł go zabić.

Czas mijał nam inaczej w środku nocy, nie byłem w stanie określić, czy robił to wolnej czy szybciej, niż w ciągu dnia, ale zupełnie inaczej. Było ciemno, a my nie zerkaliśmy na zegarki. Zawsze miałem ze sobą telefon w lesie, ale nigdy go nie użyłem. Ten las w nocy był zupełnie inny, niż w ciągu dnia. Grześ był zdania, że to duży las, że nie powinienem był chodzić na spacery nocą, bo się zgubię, ale to nieprawda. Nie wiem, czy kiedykolwiek sam po nim spacerował. Wydaje mi się, że nie.

W nocy las wydawał się nieskończony, ale nad ranem dojście do ulicy, na której się rozdzielaliśmy zajmowało nam czasem nie więcej niż minutę, choć w ciemności zdawało się, że jesteśmy od niej oddaleni o setki kilometrów.

Wszystkie noce zlewały mi się w jedną, długą noc. Nie byłem już w stanie rozróżnić, kiedy, co się wydarzyło. Nieczęsto przywoływaliśmy nasze wspólne wspomnienia, bo nigdy nie wiedzieliśmy, czy chodziliśmy po wodzie noc, czy piętnaście nocy wcześniej. A może było to tej samej nocy, kiedy chcieliśmy o niej wspomnieć.

Od kiedy zaczęliśmy widywać się także w ciągu dnia, wiele się zmieniło. Nie był już chłopakiem z lasu, był Julianem, a ja nie miałem pojęcia, czy mi to odpowiadało. Cieszyłem się, kiedy rozmawiał z moim bratem, ale im dłużej z nim rozmawiał tym bardziej bałem się, że się rozpłynie.

Tomek zażartował kiedyś, że czytając jedną książkę wiele razy, Grześ w końcu wyczyta z niej litery. Bałem się, że Julian mając kontakt z ludźmi na zewnątrz, straci go ze mną.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *