Nikola była oczkiem w głowie moich rodziców i nie mogłem się temu dziwić. Nie mogłem się też nadziwić mojej mamie, która wciąż brała ją na ręce, chodziła z nią po domu i mówiła do niej tonem, jakim nie pamiętam, żeby choć raz przypadkiem odezwała się do mnie. Lub kogokolwiek innego. I z taką miłością, jakiej nie zaznałem nigdy z jej strony. Czy w ogóle ktokolwiek?
W zasadzie mogłem zauważyć jedynie, że się do niej odzywała, a to i tak już byłoby więcej.
Nie mogłem przyzwyczaić się do jej głosu, był zupełnie inny niż przez ostatnie lata.
Ale zauważyłem, że po jakimś czasie wróciła do przyjmowania leków, więc może znowu się zaczynało. Może magia nowego dziecka już nie działała.
Schodziłem po schodach na parter i widziałem, jak cała rodzina pochyla się nad Nikolą, zachwycając się. Słowa, których nie rozumiała, dochodziły do niej z wielu stron i każdy dotykał ją, jakby była pluszowym misiem i nie czuła. Chciałem krzyknąć do nich, żeby się od niej odczepili i żeby odeszli, przecież ona nie wie, co się dzieje, ale nie krzyczałem, bo nie byłem w stanie. Spojrzałem za to na mamę stojącą w pobliżu i wydawało mi się, że myśli to samo co ja. Tylko też nie była w stanie.
Żadne z nas już nie krzyczało.
Zastanawiałem się, kiedy to się skończy. Kiedy fakt pojawienia się nowego człowieka po prostu przejdzie do porządku dziennego. Przecież dorosłymi ludźmi nikt się nie fascynował. Dorośli nikogo nie obchodzili, więc dlaczego tak bardzo obchodzą wszystkich noworodki?
Myślałem o nowych rzeczach, o tym, jak krótko się nimi cieszą i jak szybko odstawiają je w kąt, by zaraz sięgnąć po inne. Ale czy człowieka jest się w stanie odłożyć w kąt jak rzecz? Nie jest tak łatwo się o niego wzbogacić. I płacze.
Nikola dużo płakała, a jej płacz brzmiał, jakby się dusiła. Robiła się wtedy czerwona i widziałem, że chce płakać głośniej, ale nie umie.
Odstawienie dziecka w kąt okazało się prostsze, niż przepuszczałem, bo mama znów mnie nie zauważała, wróciliśmy do korzeni. Jak gdyby można było. Nie było już krzyku w tym domu, bo brakowało siły na niego. A okazjonalny śmiech dziecka mógłby sprawić, że ktoś pomyślałby jeszcze, jakie to szczęście.
– Nikola jest chora – zwierzyłem się, choć mama mojego przyjaciela już to wiedziała, więc tylko pokiwała głową, nie zdziwiła się.
– Lekarze na pewno będą się bardzo starać, żeby wyzdrowiała – powiedziała, więc spróbowałem gdzie indziej.
– Bardzo mi przykro, Nathan, ale lekarze pewnie…
– Tak, tak, wiem, będą się starać – przerwałem Grzesiowi.
I próbowałem do skutku. Bo choć sam nie wiedziałem, czego oczekuję, nie dostałem tego jeszcze.
– Nathan, to jest oczywiście bardzo przykra sytuacja dla nas wszystkich, ale wiele chorób da się wyleczyć.
– Lekarze będą się starać – powiedziałem, a tata pokiwał głową, jakby myślał, że rozumiem.
Będą się starać, a jej życie zależy od tego, jak bardzo tego dnia się postarają.
Mama zaczęła chodzić na zakupy, co z początku wydawało mi się bardzo dziwne i nie potrafiłem przyzwyczaić się do tego faktu. Pewnego dnia wróciła do domu z papierową torbą pełną różnych produktów, które zaczęła rozstawiać na blacie. Stałem po drugiej stronie salonu, skąd miałem widok na mamę. Wpatrywałem się w nią bezrefleksyjnie, dopóki nie zdałem sobie nagle sprawy, na co w istocie patrzę – gotowała.
Próbowała gotować.
Próby te nie miały finału, jakiego oczekiwano. Nie skończyły się jedzeniem na malowanych talerzach, a otwartymi na oścież oknami. I nigdy już nie próbowała, ale przez chwilę była nadzieja. Tak jak wtedy, kiedy przestała brać leki, a później do nich wróciła.
Nadzieja pojawiała się często, ale szybko znikała. Jak można reagować po setnej utracie?
– Jesteś zazdrosny o Nikolę? – spytał Grześ, a ja wzruszyłem ramionami. Co za różnica?