Pokój z dużym biurkiem nigdy nie był zamknięty na klucz, ale nie przekraczałem jego progu, kiedy taty nie było po drugiej stronie, bo przychodziłem tam wyłącznie dla niego.
Już nie łapałem za klamkę drzwi prowadzących do jego gabinetu, by się kołysały – byłem zbyt ciężki, a w domu nie było nikogo, dzięki komu rysowałyby się w nim jakiekolwiek granice. Stabilność.
Wiele myśli się rodziło w głowie mojej. Niektóre były zbyt nieprawdopodobne, by ktokolwiek poza mną mógł w nie uwierzyć, inne zagłuszał szum, ale to, co zawitało do umysłu mojego podczas naszego nagłego odsunięcia się od siebie, nie chciało odejść ode mnie.
– Kiedyś na pewno sprawię ci własny komputer. Będziesz mógł mieć go w swoim pokoju i grać na nim w gry albo wykorzystywać go do nauki – powiedział z uśmiechem tata, kiedy zapytałem, czy też mogę spróbować napisać coś w dokumencie, który otworzył się na ekranie.
Imponowało mi, jak szybko jego palce poruszały się po klawiaturze, choć czasem dźwięk ten był nie do wytrzymania. Lubiłem, kiedy się mylił i zatrzymywał – nieregularność w ruchach jego sprawiała, że odgłos ten nie wchłaniał się w ciało.
Wiedziałem, że bał się o to, że mogę zepsuć jego pracę, a on będzie musiał ponieść za to konsekwencje – też się tego bałem. Cierpliwie więc czekałem, aż będę miał własny komputer, na którym mógłbym robić, co zechcę, bez strachu.
– Czym właściwie się zajmujesz? – pytałem, a tata opowiadał mi o swojej pracy w krótkich i treściwych zdaniach, ale ja mimo to widziałem tylko pliki tekstowe, wypełnianie tabelek i drukowanie dokumentów, które po czasie wsadzałem do niszczarki.
Nie spodziewałem się mojego taty – jak nigdy – i wszedłem do pomieszczenia, w którym spędzałem najwięcej czasu w tym domu i w którym jedynie nie spałem – choć czasem i.
Uruchomienie komputera było proste. Być może dlatego, że mnóstwo razy widziałem, jak tata to robił. Kiedy na pulpicie pojawiła się tapeta, a następnie dużo folderów z przeróżnymi podpisami, zamarłem. Chciałem wierzyć, że to z zachwytu, choć żadna igła się nie ruszyła w sercu moim.
Przez ten nagły paraliż zapomniałem, co robię i po co. Pochłonęły mnie możliwości. Byłem ostrożny i po prostu klikałem we wszystko po kolei, starając się nic nie zepsuć. Czy wiedziałbym, gdyby tak się stało?
W nocy słyszałem ściszony głos z pokoju obok i szum. Odgłosy dobiegające z komputera brzmią dziwnie – już to wiedziałem.
Klikałem po kolei, aż zobaczyłem liczby po prawej stronie ekranu i poziom baterii po lewej, a potem widok zza okna, gdzie rosły maki.
Wyłączyłem komputer bardzo ostrożnie i wyszedłem z domu. Nie zbiegłem po schodach. Przez dłuższą chwilę stałem na schodach i wpatrywałem się w przestrzeń.
Okej. Przecież właśnie to spodziewałem się tam znaleźć. To tylko kolejna osoba, która mogłaby mnie rozczarować, gdyby mogła.
Mój tata nie zrobił kroku w tył, to nie bajki. Stał w miejscu. Kiedy jest stabilnie, granice nie mają znaczenia, ale nawet gdyby było inaczej – mój tata po prostu by ich nie przeszedł.
Zostałem zrobiony ze szkła. Wcześniej wydawało mi się, że szum kamery był tylko w głowie mojej, a okazało się, że widoczny był dla innych. Stał się realny, wyszedł zza ściany pokoju numer siedem, otaczał mnie zewsząd i nie było już świata, do którego mógłbym się udać bez niego.
Do garażu nogi poniosły mnie same. Nie pamiętam, w jaki sposób się tam dostałem. Zdziwiło mnie tylko, że nie był zamknięty na klucz, jak drzwi do gabinetu. Jak komputer nie był zabezpieczony hasłem. Jak gdyby chciał, żebym to zobaczył w końcu.
A może najjaśniej w nocy?
Samochód stał na zewnątrz, a ja w środku. Światło weszło za mną przez otwarte drzwi. Stałem na klapie prowadzącej do piwnicy, choć nie wiedziałem, że ją mamy, i wpatrywałem się w pudło pełne czarnych kart pamięci.
Kiedy względna trzeźwość wróciła do mojego umysłu, płyn był już w mojej ręce. Odkręcony.