Mojej mamie zmarła córka, więc wróciła do domu i znów zaczęła łykać tabletki. Jedna za drugą. I znów zaczęliśmy się kłócić. Czy to przez nie? Czy to białe pastylki rozgrzewały jej nerwy?
Byłem starszy i większy, a ona to przegapiła i kiedy ręka jej była w górze, złapałem za nią. Nowość, że mnie nie uderzyła. I już nie próbowała więcej. Już tylko patrzeliśmy na siebie z nienawiścią, którą znów czułem.
Reagowałem, a Grześ to zauważał.
– Już nie jesteś taki smutny jak wcześniej – powiedział.
– Kiedy byłem smutny?
– Wcześniej, przez parę lat, byłeś smutny. Bałem się, że tak już zostanie. – Nie wiem, co wyczytał z mojej twarzy, ale przypatrzył się jej i dodał: – No wiesz, nie reagowałeś.
– Czy to nie znaczy, że nie byłem smutny? Teraz znów płaczę.
Przyjaciel siedział na sąsiedniej gałęzi i wciągnął mocno powietrze. Nic nie wychodziło z ust jego, ale szukał słów w głowie, a kiedy już je otworzył, pokręciłem głową.
– Nic nie mów, to nieważne. Po prostu znów czuję.
Minę miał, jakby rozumiał, ale chciał dopytać. Przyłożyłem palec do ust i posłusznie, wraz ze mną, słuchał wiatru.
Znów istnieliśmy w domu we trójkę, a ja znów czułem granicę. Bawiłem się nią – zbiegałem do salonu, gdzie była mama, i przekraczałem próg gabinetu, gdzie pracował tata, i czułem.
Nic się nie zmieniło. Tamte lata nie były. Nie wydarzyły się. Nie było siostry ani kamery. Tylko jej szum został i zabawki. I zmiany w domu Grzesia– bo zamiast mamy był brat, a ojciec nie dbał o ogród tak jak w tamtym momencie, gdy ból widziałem w oczach jego żony.
I przyjaciel mój miał się inaczej, ale wiedziałem, że to też minie.
– W końcu wszystko wróci – mówiłem mu, kiedy był smutny.
– Dziękuję, że się starasz, Nathan, ale ona nie wróci, nie ma takiej siły, która przywróciłaby ją do życia – odpowiadał z bladym uśmiechem, jakby nie chciał sprawić mi przykrości. Ale wszystko wraca i ja to wiedziałem.
To zawsze Grześ odprowadzał mnie ze szkoły, nigdy na odwrót, mimo że mieszkał bliżej i zostawiając mnie, musiał zawracać.
– Ty mi czegoś nie mówisz, Nathan – powiedział nagle, kiedy już prawie byliśmy na miejscu. – Przez ostatnie lata tak rzadko rozmawialiśmy.
– Widzieliśmy się prawie codziennie, Grześ.
– Tak. Tak, wiem, ale… – i nie dokończył. I żaden z nas już nic nie powiedział.
Zawsze wchodził, chociaż na chwilę. Czasem rozwiązywaliśmy wspólnie zadania domowe lub nie.
– Ktoś zrobił mi coś złego, Grześ – powiedziałem ściszonym głosem, kiedy zamknął za sobą drzwi mojego pokoju. – Ale nie musisz się tym przejmować. – Jego twarz była inna niż jego mamy mimo podobieństwa.
– Czy nie powinniśmy powiedzieć o tym komuś dorosłemu? – zapytał z bardzo poważnym wyrazem twarzy. Zawsze wiedział kiedy. – Albo iść na policję? – Drgnąłem. Czy mój tata mógłby iść do więzienia? Dlaczego miałbym niszczyć życie dobrym ludziom?
– Nie, Grześ, już jest po wszystkim – odparłem nagle, po czym zawahałem się, a on nie wypełnił ciszy. Cierpliwie czekał. – Twoja mama bardzo mi pomogła. – Poruszył się nerwowo. – Już wszystko w porządku.
– Nie możesz oczekiwać ode mnie, że po usłyszeniu takiej informacji po prostu przejdę do porządku dziennego – stwierdził, choć przecież nic nie usłyszał, nie dałem mu niczego, nic mu nie powiedziałem, a on nie pytał, jak gdyby miał pewność, że już wie.
A może tak właśnie było. Może wszyscy wiedzieli. Może czekał na moje wcześniejsze słowa od lat, żeby tylko mieć pewność.
– Mogę. I właśnie tego oczekuję – powiedziałem, nie wiedząc, czy kłamię.
– Skoro pomogła ci już wtedy, kiedy żyła, to dlaczego po jej śmierci wciąż…
– Musiałem sobie z tym poradzić – przerwałem gwałtownie, zanim powiedziałby coś więcej. Nie chciałem wiedzieć, co bym usłyszał. Pokiwał głową ze zmarszczonymi brwiami, a ja przestraszyłem się, że mi nie uwierzył. – Nie mów o tym nikomu, dobrze? Powiedziałem ci, bo jesteś moim najlepszym przyjacielem i bardzo ci ufam. Nie chcę, żeby ktoś inny wiedział. Nie mów nawet swojemu tacie, okej?
– Oczywiście, że nikomu nie powiem. Czy twój tata wie?
– Grześ, już jest po wszystkim – mówię, jakbym siedział w sypialni jego rodziców albo wynosił go z pokoju na rękach.
Zacząłem płakać. I kiedy zacząłem już, nie byłem w stanie skończyć. Płakałem nad wszystkim.
Grześ wyciągnął ramiona w moją stronę i zapytał, czy może mnie przytulić. Trzymaliśmy się coraz mocniej, aż upadłem na podłogę.
Rozpłynąłem się Grzesiowi na rękach. Widziałem zaskoczenie i strach w jego oczach i słyszałem, jak woła mojego tatę.
Z oczu moich łzy. Przeszło mi przez myśl, że to już teraz, teraz na pewno utonę.