Wewnątrz

Grzesia czasem nie ma. Widzę jak kartkuje książki, z pasją pisze notatki, z których trudno jest się rozczytać, dowiaduje się mnóstwa informacji, z czego większość wylatuje mu z głowy, bo nigdy później ich nie powtarza, przez co nie znajdują sobie miejsca w pamięci długotrwałej. Widzę go, ale wiem, że go nie ma.

Czasem obecne jest tylko jego ciało, którego on sam nie czuje. Z jego perspektywy jest tylko umysłem, jest niezniszczalny, nie chce jeść, spać, ale ja widzę jak trzęsą mu się ręce i jak się poci, jaki jest blady.

Wiesz, zdarzyło się, że parę razy widziałem go takiego i jedyne co miałem ochotę zrobić to usiąść przy nim i się rozpłakać nad jego stanem. Może byliśmy w tym zamknięci wszyscy troje – ja, Grześ i Nathan. Może to, co kiedyś wydawało mi się takie wyjątkowe, było w istocie kręgiem beznadziei. Patrzyliśmy na siebie i byliśmy przy sobie w najgorszych momentach, chcieliśmy na siebie krzyczeć i nad sobą płakać, wyciągnąć się nawzajem ku górze, ale prawda była taka, że wszyscy przez to spadaliśmy w przepaść. Grześ szczególnie. Nathan mówił mi, że zaczął spadać, kiedy umarła nasza mama. Zaczął spadać, kiedy ja się urodziłem, ale wydaje mi się, że to było wcześniej, że Grześ zaczął spadać razem z Nathanem, a Nathan spadał od samego początku.

Wiesz, zdarzyło się, że parę razy widziałem go takiego i jedyne co miałem ochotę zrobić, to usiąść przy nim i się rozpłakać nad jego stanem, a wtedy, kiedy odszedłeś to on tak reagował na mój stan.

Błędne koło, byliśmy dla siebie bólem.

Grześ mówił czasem, że to miłość. Że boli bardziej kiedy się kogoś kocha i kiedy byłem dzieckiem wierzyłem mu całym sercem. To była wyjątkowa relacja, miłość. Ale z wiekiem wydawało mi się, że to nieprawda, że może się tylko niszczymy nawzajem, że to nie powinno tak wyglądać. Nathan nie nienawidził mojego brata, ale może to co nazwaliśmy wszyscy miłością i zgodziliśmy się, że jest w porządku w ogóle takie nie było. Tylko, że, wiesz, my już nie potrafiliśmy inaczej, minęło zbyt wiele czasu, a ludzie się tak szybko przyzwyczajają nie tylko do tych dobrych rzeczy. Wmówiliśmy sobie, że tak powinno być.

Całe życie szukałem czegoś wyjątkowego tylko po to, żeby to stracić i żeby brat mógł na mnie patrzeć ze łzami w oczach.

Powiedział mi kiedyś:

– On nie potrzebuje łez tylko działania.

I wszyscy się tego trzymaliśmy, ja, kiedy Grześ tracił kontakt z rzeczywistością, Nathan kiedy Grześ był zmęczony i Grześ kiedy ktokolwiek z nas zapadał się w łóżko.

– Nie zrobiłeś nic złego – powiedział.

Śmiałeś się często, że mój brat czyta w myślach, że często mówi coś, o czym nawet nie wiedziałeś, że myślisz, dopóki on nie powiedział tego na głos. Byłeś pod wrażeniem za każdym razem kiedy to robił, ale on nie robił tego, żeby ci zaimponować. To nie była sztuczka, którą chwalił się na spotkaniach towarzyskich, on tak po prostu robił. Dlatego w przeciwieństwie do ciebie nigdy nie byłem pod wrażeniem. Dawno przyzwyczaiłem się, że nasze myśli nie są tak wyjątkowe jakbyśmy chcieli, że mają określone wzory i Grześ rozumie je o wiele lepiej ode mnie, że często lepiej rozumie, jakie czuję emocje.

Powtarza, że to nieprawda, że tylko my sami wiemy, co czujemy i nikt nie może nam tego powiedzieć, ale Grześ często to mówi.

To z tego powodu Nathan najczęściej wściekał się na Grzesia, dlatego, że czuł, że nawet jego własne emocje nie są już jego, że Grześ wie lepiej, co czuje i co powinien czuć.

Dlatego nigdy nie byłem pod wrażeniem, a wtedy kiedy powiedział mi, że nie zrobiłem nic złego, uświadomiłem sobie, że naprawdę miałem w głowie takie myśli.

Wiedziałem, że nie mam, o co się obwiniać, że to nie przeze mnie nie żyjesz, czasem przychodziły mi do głowy nawet takie egoistyczne myśli, że cię uszczęśliwiałem. Wierzę, że czasami faktycznie tak było, że czułeś się ze mną szczęśliwy, nie mam powodu sądzić, że było inaczej. Ale mimo całej tej wiedzy Grześ znowu miał rację – miałem wrażenie, że zrobiłem coś nie tak.

– Chodziłem do lasu w środku nocy – oznajmiłem.

Zabraniał mi tego, sam wiesz, zrobił się spokojniejszy, kiedy wychodziłem z tobą, ale wciąż nie był zadowolony, a mimo tego nigdy nie dał mi szlabanu, nie kłócił się ze mną z tego powodu, nie zabrał mi kluczy i nie zamykał drzwi na noc. Może w tamtej chwili chciałem, żeby mi to wypomniał, żeby przyznał, że to co zrobiłem było powodem tego wszystkiego, co się stało później.

Wiedziałem, że moje myśli są głupie, że nie umarłeś dlatego, że wychodziłem z domu w nocy, że po prostu byśmy się nie spotkali. I chociaż na myśl o tym moje serce zapada się w głąb klatki piersiowej, nie uratowałoby cię to przed śmiercią.

Czekałem, aż w końcu przyzna rację moim wyrzutom sumienia, ale on powiedział tylko:

– Co było nieodpowiedzialne, ale nie było złe.

I tyle. Wychodzenie z domu w nocy i szlajanie się po lesie było nieodpowiedzialne, ale nie było niczym złym. Niczym, co trzeba byłoby sobie wypominać.

Wiesz, to zdanie nie zdjęło całego ciężaru z mojego serca i barków, nie poczułem się lżejszy. Szczerze mówiąc miałem wrażenie, że poczułem się jeszcze gorzej, bo może nie potrzebowałem czegoś innego, ale zdecydowanie co innego chciałem i oczekiwałem usłyszeć. Były to więc po prostu kolejne słowa z ust mojego brata, którego bardzo szanowałem, ale którego słowa nic nie zmieniały.

Nie zrobiłem nic złego, ale to nic nie zmieniało, bo ty wciąż nie żyłeś. Nie było cię i miało cię już nie być.

Ale potem dodał, że mogę iść dalej.

– Można iść dalej i pamiętać o tym co było.

Nic więcej. Nie tłumaczył mi, że moje dalsze życie nie musi oznaczać, że znikniesz z mojej pamięci, wiedział, że nie musi, że to wszystko otworzyło się w mojej głowie.

I, może uznasz to za najzwyklejsze słowa na świecie, ale dopiero one sprawiły, że wstałem z łóżka. Nie od razu. Jeszcze przez jakiś czas nie mogłem skoncentrować się na zajęciach i coś szarpało mną w stronę lasu, myśląc, że tam będziesz. Czasem podczas jedzenia na myśl o tobie chciałem zwymiotować. Wciąż czasem pojawiały się w mojej głowie myśli, że zrobiłem coś nie tak.

Ale można iść dalej.

Wyszedłem z domu, zanim Grześ zdążył mnie zatrzymać. Nie biegłem do ciebie. Już zawsze potem miałem cię w sercu i zapewne wiele innych osób też miało cię w swoich, ale to ja po raz pierwszy wyszedłem z tobą na zewnątrz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *