W drodze do szkoły mijam mnóstwo osób, sam mówiłeś, że ta szkoła jest tak tłoczna, jakby miała pęknąć od naszych oddechów. Zwykle nawet na nich nie zerkam, a jeśli się dotkniemy to tylko dlatego, że szturchniemy się ramionami. Czasem nie rzucimy nawet „przepraszam”, bo tamta osoba może być już wiele metrów dalej, pociągnięta przez tłum przemieszczających się wokół innych osób.
Zapytałeś kiedyś, czy łatwo jest dotrzeć do klasy, czy nie spóźniamy się, przez te ruchome ludzkie piaski na zajęcia, ale nie. Wiem, że nigdy nie byłeś w środku, ale w korytarzach tłum się przerzedza. Ta szkoła jest duża, wiem, że z zewnątrz nie sprawia takiego wrażenia, ale, nie wiem, czy kiedykolwiek ci wspominałem, w piwnicy też mamy zajęcia.
W duszne dni nauczyciele biją się o sale na parterze, bo nikt nie wie, co gorsze: trzecie piętro, czy podziemia.
– Hej, poczekaj – usłyszałem. Chcę, żebyś wiedział, że nie poszedłem dalej, dlatego, że ją zignorowałem. Te słowa mogły dochodzić po prostu z ust każdego i skierowane być do podobnej liczby ludzi, ale w końcu, nieco dalej, przy szatni zostałem złapany za nadgarstek, w taki sposób, w jaki w ostatnim czasie łapał mnie brat. Zdenerwowało mnie to i kiedy odwróciłem się w jej stronę, czułem, że mam złość wymalowaną na twarzy. Zaciskałem usta i marszczyłem brwi, a coś w środku nie pozwalało mi się rozluźnić.
Patrzyła na mnie, a ja znacząco zerknąłem na nasze ręce, chcąc dać jej do zrozumienia, żeby mnie puściła. Nie zrobiła tego. Tylko stała i patrzyła.
– No co? – zapytałem. – Skoro już mnie zatrzymujesz to może powiesz, dlaczego?
Słyszałem swój oschły głos i musisz wiedzieć, że naprawdę chciałem się opanować, ale szarpało mną. W pewnym momencie miałem ochotę ją kopnąć.
– Chciałam zapytać, jak się czujesz? Nie mieliśmy okazji jeszcze porozmawiać. Przepraszam za to, że wcześniej nie przyszłam, ani nawet nie zadzwoniłam – dodała szybko. – dla mnie też było to trudne, dlatego rozumiem, że potrzebujesz trochę czasu w samotności – westchnęła. – Chciałam ci tylko dać znać, że w razie czego jestem i możesz się do mnie zwrócić, jeśli chcesz. Twój brat pewnie jest teraz dla ciebie wsparciem, ale…
– Odpierdolcie się – nie jestem z siebie dumny, chcę, żebyś to wiedział, że kiedy spojrzałem na nią, kiedy kiwała głową ze zrozumieniem, zamiast być w szoku poczułem się podle. Było mi wstyd i wydaje mi się, że łzy dotarły do moich oczu. Puściła mnie i odszedłem, a wolałem, żeby mi wtedy odpowiedziała coś równie wulgarnego, żeby przeklęła w moją stronę, żebyśmy się pokłócili o ciebie. Może żeby powiedziała coś w stylu, że też za tobą tęskni, a ja odkrzyknąłbym w jej stronę, że nie ma prawa tego porównywać, że ja cierpię bardziej, bo przyjaźniliśmy się dłużej. Może właśnie tego chciałem, żebyśmy się licytowali na ból po Tobie. I chciałem wygrać, żeby spojrzała na mnie pod koniec tego wszystkiego przegranym wzrokiem i odparła, że mam rację, że jej ból jest niczym w porównaniu do mojego. I chcę, żebyś wiedział, jak bardzo mi wstyd, że chciałem to zrobić, że chociaż przez chwilę pomyślałem, że twoja śmierć może być dla mnie powodem do wygranej. Chcę, żebyś wiedział, jak bardzo żałuję każdej swojej myśli z tamtego dnia, a miałem ich tak wiele, że części już nie pamiętam, ale każdej z nich żałuję.
Każdej prócz tej, kiedy pomyślałem, że jedyne czego chcę, to żebyś żył.
Tamtego dnia wszystko wyprowadzało mnie z równowagi, każde wypowiedziane przez kogoś słowo. Myślałem o tym, jacy ludzie są głupi, patrzałem na nich i widziałem chodzącą głupotę. Do teraz jest mi wstyd, ale nie potrafiłem powstrzymać moich myśli. Może nawet nie próbowałem tego robić. Ktoś pomylił się rozwiązując zadanie na tablicy, a ja natychmiast miałem w głowie myśli o tym, że jest idiotą, że każdy by to zrobił. Słyszałem, jak parę osób plotkuje o tym, jak ich kolega wypił za dużo na imprezie i znów miałem w głowie inwektywy. I wciąż myślałem o tym, dlaczego oni żyją, a ty nie.
Nie izolowałem się, wiesz, że nigdy tego nie robiłem. Ludzie przysiadali się do mnie swobodnie, a ja zawsze starałem się, żeby tak właśnie się przy mnie czuli. Nie przeszkadzali mi przypadkowi ludzie, wiesz, że zawsze byłem pozytywnie nastawiony do nieznajomych, bo fascynowało mnie to, że mają swoje własne światy, bo nie znałem tych światów, więc starałem się być wyrozumiały. Cieszyło mnie, kiedy z niektórymi z nich udawało mi się znaleźć wspólny język. Nie zawsze się udawało, ale każdy taki przypadek niezmiennie mnie cieszył. Nie lgnąłem do ludzi jak Grześ, ale wspaniali ludzie zawsze znajdywali mnie, ode mnie zależało tylko, czy dam im szansę, więc dawałem, byłem przyjazny. Mój brat kiedyś powiedział, że stara się być po prostu miły dla innych, więc ja też się starałem. Ale tamtego dnia, kiedy dookoła mnie znalazło swoje miejsce parę osób, ja czułem się, jakbym na nim nie był.
Pewnie się domyślasz, ale tak, każda ich wypowiedź wydawała mi się głupia. Nawet nie upominałem się, żeby ich nie oceniać, robiłem to celowo. Ich powody do śmiechu i płaczu były idiotyczne. Byłem zły na nich wszystkich i na każde z nich z osobna. I byłem zły na siebie, że tak myślę.
A kiedy zaczęli rozmawiać o planach na przyszłość, dosiadła się do nas Zuza. Spojrzała na mnie ze smutnym uśmiechem i włączyła się do rozmowy. Ktoś powiedział o byciu prawnikiem, ktoś o byciu lekarzem. To takie typowe, prawda? Prawnik i lekarz, jakby co kilkanaście osób musiały się nagle pojawić takie marzące o byciu prawnikiem i lekarzem. Żaden z nich nie wspomniał o byciu aktorem, muzykiem, nikt nie marzył o prowadzeniu wycieczek na górskich szlakach, ani o profesjonalnym uprawnianiu sportów ekstremalnych. Prawnicy i lekarze.
Nawet Zuza powiedziała o studiach prawniczych. Nawet ona, a przecież obaj wiemy, że marzyła, o czymś innym. Przecież wciąż powtarzała o reżyserowaniu. To też mnie zdenerwowało.
Byłem wściekły na wszystkich tych ludzi siedzących dookoła mojej ławki i rozmawiający o przyszłości, jakby naprawdę na nią czekali, jakby nie mogli się doczekać, żeby być prawnikami i lekarzami, a kiedy po dzwonku wrócili na swoje miejsca pomyślałem ze złością, że może to dobrze, że umarłeś. Może twój tata powinien się cieszyć, przynajmniej nie będziesz mechanikiem.